Thackeray William Makepeace - Pierścień i róża.pdf

(476 KB) Pobierz
895053770.001.png
Ta lektura , podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-
WILLIAM MAKEPEACE THACKERAY
Pierścień i róża
      ¹ 
²    ż  ł 
ł.  
ł ,     , 
   ł   .
Oto raczył zasiąść do stołu Walorozo XXIV, władca Paflagonii, w towarzystwie swej kró-
lewskiej małżonki i królewskiej jedynaczki Angeliki. Właśnie oddano mu list zapowia-
dający rychłe odwiedziny królewicza Bulby, pierworodnego syna i następcy tronu króla
Padelli I, rządzącego miłościwie w państwie Krymtataria. Spójrzcie, jakim zachwytem
opromienione jest oblicze Jego Królewskiej Mości. Odczytywanie listu króla Padelli tak
dalece pochłania jego uwagę, że nie widzi nawet szeregu dostojnych jaj na miękko i jaśnie
oświeconych bułeczek leżących przed nim na stole.
— Bulbo przyjeżdża! Ów zuchwały, dzielny, rozkoszny Bulbo! — wykrzyknęła rado-
Plotka
śnie księżniczka. — Taki przystojny, wytworny i dowcipny! Mężny zdobywca państwa
Rimbombamento, który w walnym starciu własną ręką położył trupem dziesięć tysięcy
olbrzymów!
— A tobie kto o tym opowiadał, moja duszko? — zapytał Jego Królewska Mość.
— Mój mały paluszek — odparła figlarnie Angelika.
— Biedny Lulejka! — westchnęła królowa, zagryzając herbatę biszkopcikiem.
Żona, Sumienie
— Ach, ten Lulejka! — zaśmiała się księżniczka i lekceważąco odrzuciła w tył głowę,
zdobną w tysiące najmisterniej zakręconych papilotów.
— Chciałbym, żeby tego Lulejkę raz już dia… — zaczął król, ale królowa przerwała
mu szybko:
— Chciałbyś zapewne, żeby jak najprędzej wyzdrowiał. Otóż, najdroższy, już mu
znacznie lepiej. Napomknęła mi o tym Rózia, służąca Angeliki, kiedy mi dziś z rana
przyniosła do łóżka herbatę.
— Wiecznie tylko pijecie tę herbatę! — żachnął się niecierpliwie monarcha.
Alkohol
— Lepiej pić herbatę niż wino i wódkę — powiedziała dobitnie Jej Królewska Mość.
— No, no, kochana, ja przecież także pijam czasem herbatę — wyrzekł pojednawczo
władca Paflagonii, usiłując pokryć uśmiechem niemiłe wrażenie, jakie na nim zrobiły sło-
wa królowej. — Angeliko — przeszedł szybko na inny temat — sądzę z kilkumetrowych
Strój
rachunków twojej krawcowej, że nie zbywa ci na pięknych toaletach, w których się god-
nie zaprezentujesz naszemu gościowi. Musicie obie z matką pomyśleć o urządzeniu jak
najwspanialszego przyjęcia. Pewnie zechcecie urządzić kilka rautów i balów. Ja bo zawsze
byłbym raczej za porządną królewską ucztą, ale każdy ma inny gust. Prosiłbym cię też,
¹ rai ara — z przyczyn technicznych ilustracje zostaną opublikowane w przyszłości. Tam, gdzie
to konieczne, treść obrazków opisano w przypisach. Nie publikujemy też dwuwierszy, nawiązujących do treści
książki i umieszczonych w żywej paginie (tj. na górze strony, nad tekstem), ponieważ ich tłumaczenie nie weszło
jeszcze do domeny publicznej.
² ear — książka powstała na podstawie przedstawienia, wymyślonego i wystawionego przez autora dla
dzieci angielskich spędzających święta w Rzymie. W tradycji brytyjskiej podczas świąt Bożego Narodzenia
zabawiano dzieci teatrzykami kukiełkowymi, pokazującymi przygody takich postaci, jak Król, Królowa, Dama,
Kapitan itp.
895053770.002.png 895053770.003.png
 
duszko — tu zwrócił się do królowej — żebyś raz już przestała nosić tę odwieczną suknię
z niebieskiego aksamitu, w której od pięciu lat widuję cię na wszystkich audiencjach. Kup
sobie także nowy naszyjnik, tylko niedrogi, ot tak, za jakieś sto, sto pięćdziesiąt tysięcy
dukatów.
— A Lulejka, najdroższy?
— Lulejka? A niechże idzie do dia…
— Ależ, mężu! Królu! — krzyknęła Jej Królewska Mość — przecież to twój bratanek!
Jedyny syn nieboszczyka króla!
— Więc niechże idzie do… krawca i zamówi sobie nowe ubranie. Każ Mrukiozie wpi-
sać jego rachunek na koszt państwa. A niechże go Bóg skarze… to jest, chcę powiedzieć:
niech go Pan Bóg kocha, tego lubego Lulejkę! Niech mu tam zresztą Mrukiozo dołoży
parę dukatów na drobne wydatki. A jak pojedziesz po naszyjnik, wybierz sobie przy tej
okazji i parę bransolet, moja Jejmość Pani Walorozo!
Jej Królewska Mość, czyli Jejmość Pani Walorozo, jak ją żartobliwie nazwał monarcha,
Żona, Rodzina
bo i królowie w zamkniętym kółku rodzinnym lubią czasem pożartować, uścisnęła swego
małżonka i objąwszy wpół córkę (członkowie dostojnej tej rodziny kochali się nader czule),
opuściła z nią salę jadalną, żeby wydać rozporządzenia na przyjęcie zagranicznego gościa.
Ledwie podwoje zamknęły się za królową, zgasł uśmiech rozchylający wargi mo-
narchy, zgasła duma bijąca z królewskiego czoła. W czterech ścianach jadalnej sali król
Walorozo pozostał sam — a gdy królowie są sami, zaraz czują dobrze, że nie różnią się
niczym a niczym od zwykłych, najzwyklejszych śmiertelników.
Gdybym miał pióro słynnego poety Bombastiniego, pokusiłbym się może o uczczenie
w rymowanej mowie zmarszczki fałdującej dostojne czoło monarchy, opiewałbym jego
błyszczące oczy, jego długi czerwony nos, jego szlaok kwiecisty, zatabaczoną chustkę
do nosa i wyszywane perełkami pantofle. Nie czując się jednak na siłach, bym dorównać
mógł w opisach moich temu poecie, poprzestaję na krótkim stwierdzeniu, że Walorozo
pozostał sam.
Przez chwilę nasłuchiwał, czy kroki królowej ucichły, po czym schwycił ze stołu jeden
Król
Alkohol
ze srebrnych kieliszków do jajek, wyrzucił zeń jajo, chyłkiem podsunął się do kredensu,
wyjął flaszkę gdańskiej wódki, nalał kieliszek po brzegi i wychylił go duszkiem. Powtó-
rzywszy to kilka razy, zaśmiał się do siebie i zamruczał z lubością: — Ha! Ha! Teraz
dopiero Walorozo jest prawdziwym mężem! — Pociągnął znowu tęgi łyk i mówił da-
lej: — Hej, hej, zanim dostałem się na tron królewski, nie znałem nawet smaku tego
upajającego trunku. Po prostu wstręt czułem do niego i woda źródlana była mi jedynym
napojem. W tanecznych pląsach spływał potok ze skał, a ja z rusznicą biegłem w leśny
mrok, stopami strząsałem rosę z rdzawych mchów, szukając śladów jeleni i łań. Ale, jak
prawdziwe są te wieszcze słowa:
Królewskiej głowie zbyt ciąży korona…
Lecz skoro już ją skradłem bratankowi… skradłem? Co mówię! Gdzieżbym znowu
Władza, Dziedzictwo,
Wyrzuty sumienia, Kradzież
ukradł, cofam to wstrętne, nienawistne słowo! Nie, nie, nie skradłem, jeno na swą męską
głowę włożyłem świetną królewską koronę. I odtąd jabłko piastuję jedną dłonią, a pafla-
gońskie berło dzierżę drugą. Bo czyżby słaba, bezbronna dziecina, ledwie od piersi mamki
odstawiona, karmiona cukrem i papką na mleku, rządowi państwa tego podołała? Jakoż
dźwignęłaby berło, koronę, jabłko i ojców ciężki miecz stalowy, broniący srogim wład-
com Krymtatarii wstępu w granicę państwa Paflagonii?
W ten sposób usiłował monarcha udowodnić (choć samo się przez się rozumie, że
nierymowane wiersze niczego jeszcze nie dowodzą), że najświętszym obowiązkiem jego
jest: mocno w dłoni dzierżyć, co raz w nią zagarnął. I teraz wprawdzie nasuwała mu się na-
trętna myśl, że należałoby może zwrócić bratankowi bezprawnie zagrabione dziedzictwo,
ale Jego Królewska Mość w lot uspokoił sumienie nadzieją, jaką pokładał w projektowa-
nym małżeństwie córki swej z następcą tronu Krymtatarii. Stanowczo dobro państwa wy-
magało pokojowego zakończenia krwawych wojen z niebezpiecznym sąsiadem. — Gdyby
nawet nieboszczyk brat mój, król Seriozo, powstał z grobu, przyklasnąłby zapewne tak
świetnemu związkowi i wydziedziczył tego niezdarnego Lulejkę — zamruczał pod nosem
   Pierścień i róża
król. Zwykle wyobrażamy sobie, że najsłuszniejsze jest to, co najbardziej nam samym do-
gadza, więc też i król zaraz nabrał otuchy, przeczytał dzienniki, zjadł ze smakiem jaja na
miękko i maślane bułeczki, a potem zadzwonił do swego ministra.
Królowa zastanawiała się przez chwilę, czy nie należałoby odwiedzić chorego bratanka.
Obowiązek
Ale zaraz powiedziała sobie:
— Najpierw obowiązek, potem przyjemność. Po południu wpadnę na momencik do
tego biedaka, a teraz pojadę do złotnika wybrać naszyjnik i bransolety. — I tak też zrobiła.
Królewna Angelika, wróciwszy do swoich apartamentów, zadzwoniła na służącą Rózię
i kazała wydobyć z szaf i kuów wszystkie najzbytkowniejsze stroje, po czym zaczęła je
przymierzać. O królewiczu Lulejce zapomniała najzupełniej, tak jak ja zapomniałem, co
Pamięć
jadłem na obiad we czwartek ubiegłego roku.
ł .  ż   ł ,  
.
Zdaje się, że w owych czasach, tj. przed dziesięciu czy dwudziestu tysiącami lat, dzie-
dzictwo tronu, przechodząc z ojca na syna, nie było w Paflagonii prawem państwowym
zabezpieczone. Król Seriozo, czując zbliżający się koniec, zawezwał do śmiertelnego łoża
Zdrada
brata swego Walorozę³ i przekazawszy mu opiekę nad maleńkim synaczkiem Lulejką,
mianował go regentem Paflagonii na czas nieletności królewicza. Wiarołomny Walorozo
zdradził położone w nim zaufanie, bo ledwie wieko trumny zamknęło się nad zwłokami
króla Seriozy, kazał się obwołać królem Paflagonii pod imieniem Walorozy XXIV, po
czym odbyła się uroczysta koronacja. Magnaci i szlachta w owych czasach mieli tylko
własne dobro na widoku, a suto ugoszczeni przez Walorozę i obdarzeni najzyskowniej-
szymi urzędami chętnie przyzwolili na bezprawną zmianę w następstwie tronu. Ludowi
zaś, pogrążonemu w ciemnocie i ucisku, było zupełnie obojętne, kto w państwie rządzi,
bo i tak nie spodziewał się rychłej poprawy swego losu. W chwili zgonu króla Seriozy
Król
królewicz Lulejka był niemowlęciem w powijakach, któremu nie śniło się nawet, że stryj
rodzony pozbawił go prawego dziedzictwa. Gdy podrósł, dbał tylko o to, by mu dawano
pod dostatkiem zabawek i słodyczy, żeby na siedem dni w tygodniu miał przynajmniej
pięć wolnych od nauki, żeby mu nie broniono spędzać połowy dnia na koniu, z fuzyj-
ką⁴ na plecach, a drugiej połowy na zabawie z ukochaną kuzyneczką Angeliką. W jej
towarzystwie czuł się Lulejka zupełnie szczęśliwy i nie zazdrościł stryjowi ani uroczystej
Strój
królewskiej szaty, ani złotego, niewygodnego tronu królewskiego, ani okropnie ciężkiej,
wysadzanej klejnotami korony, w której władca Paflagonii obowiązany był ukazywać się
zawsze swoim poddanym.
Portret króla Walorozy XXIV⁵ zachował się do dni dzisiejszych. Zapewne i wy przy-
znacie, że Jego Królewska Mość musiał być nieraz dobrze zmęczony dźwiganiem tych
aksamitów, brylantów i gronostajów i znudzony tym królewskim przepychem. Co do
mnie, to wolałbym nigdy nie zasiadać w tak przytłaczającym stroju, a do tego w takim
czymś na głowie.
Królowa musiała być za młodu miłą, przystojną dzieweczką, bo i w późniejszym wieku,
choć kształty jej, jak to widzicie na obrazku, rozwinęły się trochę za bujnie, rysy jej twarzy
zachowały wyraz pogodnej dobroduszności. Może trochę zanadto lubiła ploteczki, stroje,
pochlebstwa i grę w karty, ale pomińmy te słabostki, które w gruncie rzeczy niewiele
robiły złego. Bratanka swego⁶ lubiła serdecznie, więc nieraz czuła wyrzuty sumienia, które
uspokajała myślą, że wprawdzie mąż jej pozbawił Lulejkę dziedzictwa, lecz niemniej jest
mężem godnym czci i szacunku, a ponieważ po jego śmierci ster rządów i tak przejdzie
³ ar — odmiana właściwa dziś dla nazwisk; imiona zakończone na -o odmieniamy dziś: brata swego
Waloroza. Podobnie rzecz się ma z imionami Bulbo, Seriozo i Mrukiozo.
a , zdr. od a — strzelba myśliwska.
Prre róa ar — w tym miejscu widnieje ilustracja przedstawiająca monarchę na tronie,
w bogatym stroju, z ciężką, obficie zdobioną koroną. W rękach król trzyma insygnia władzy: jabłko i berło,
u boku ma przypasany miecz, na nogach ozdobne trzewiczki.
raaa e — właściwie Lelujka nie był bratankiem Królowej, tylko Króla.
   Pierścień i róża
w ręce Lulejki, więc nie ma czym tak dalece głowy sobie zaprzątać. Szczerym pragnieniem
jej było, by Lulejka pojął za żonę Angelikę⁷, w której kochał się bez pamięci.
Pierwszym ministrem państwa był wytrawny mąż stanu, Mrukiozo; w jego to ręce
Pochlebstwo
Król, Przywódca
złożył monarcha wszystkie sprawy królestwa Paflagonii. Walorozo uważał się za bardzo
dobrego króla. Wymagał tylko, by mu nie szczędzono pochlebstw, by mu dostarczano jak
największej ilości pieniędzy, które by mógł wydawać na uczty i polowania, i by odsuwano
od niego wszelkie troski i kłopoty. Dbając jedynie o swoją przyjemność, nie pytał, ile za
to płacą jego poddani. Ich losy były mu najzupełniej obojętne.
Swojego czasu próbował kilka razy szczęścia w wojnie i stoczył wiele bitew, ale wszyst-
kie przegrał. Mimo to wszystkie dzienniki paflagońskie głosiły przez długie lata chwałę
jego świetnych zwycięstw. W każdym mieście wzniesiono „z najwyższego rozkazu” na je-
go cześć bodaj jeden pomnik, portret jego ozdabiał wszystkie wystawy składów papieru.
Dawano królowi przydomki: Walorozo Chrobry, Walorozo Wielki, Walorozo Niezwy-
ciężony, bo i w owych dawnych czasach dworacy i poddani umieli zaskarbiać sobie łaski
monarchy przez pochlebstwa.
Jedynym dzieckiem królewskiej pary była księżniczka Angelika. W przekonaniu dwo-
Uroda
raków, rodziców i własnym była oczywiście uosobieniem doskonałości. Opowiadano, że
ma najdłuższe włosy, największe oczy, najsmuklejszą figurę, najmniejsze stopy i najdeli-
katniejszą cerę ze wszystkich dziewic państwa Paflagonii. Głoszono również, że wiedza jej
i talenty przewyższają jeszcze jej urodę. Wszystkie guwernantki i bony, karcąc skłonność
Nauka, Uczeń
do lenistwa u swoich uczennic, stawiały im księżniczkę Angelikę za przykład. Bezbłędnie
grywała najtrudniejsze utwory muzyczne. Umiała odpowiedzieć bez omyłki na każde py-
tanie z książki pt. Prei re a ż aie że ara śi
icac ań i iei . Znała na pamięć wszystkie daty z historii Paflagonii i wszyst-
kich krajów całego świata. Mówiła po polsku, po ancusku, po angielsku, po włosku, po
niemiecku i po hiszpańsku, hebrajsku, grecku, łacinie, samotracku, kapadocku, egejsku
i krymtatarsku. Słowem, była młodą osobą gruntownie wykształconą, godną uczennicą
swej wychowawczyni i ochmistrzyni dworu, srogiej hrabiny Gburii-Furii.
Zapewne sądzicie, patrząc na ten obrazek, że dama ta pochodziła z wysokiego rodu?
Pozycja społeczna, Pycha,
Dama
Chód jej bowiem i postawa są tak dumne, jak gdyby była co najmniej księżniczką krwi,
której drzewo genealogiczne sięga jeszcze czasów przedpotopowych. Jednakże przypusz-
czenie to byłoby mylne. Imć pani Gburia-Furia pochodziła z gminu, a że bardzo się tego
wstydziła, więc coraz wyżej zadzierała nosa. Wszyscy rozsądni ludzie śmiali się jednak
cichaczem z jej wynoszenia się nad innych. Wiedzieli, że Gburia-Furia była za czasów
panieńskich garderobianą królowej, a mąż jej dworskim lokajem. Ale po śmierci czy też
po nagłym zniknięciu małżonka swego Gburiana (o którym później dowiemy się cie-
kawych rzeczy) Imć Gburia-Furia umiała się tak przypodobać królowej, tak wkraść się
w jej łaski nieustannym płaszczeniem się i pochlebstwami, że w końcu królowa nadała
jej hrabiowski tytuł, godność ochmistrzyni dworu i poruczyła jej wychowanie córki swej
Angeliki.
Muszę jeszcze raz wrócić do wiedzy i talentów nadzwyczajnych, które, jak mówiono,
Nauka, Lenistwo, Uczeń
posiadała księżniczka. Otóż, prawdę mówiąc, sprytu nie brakowało jej wcale, za to była
leniwa do ostatnich granic. Odczytywanie nut… A któż by nawet próbował trudzić się
takim nudziarstwem! Umiała grać z pamięci dwa czy trzy kawałeczki i zapewniała, że
nigdy przedtem nie widziała ich na oczy. Umiała odpowiedzieć może na pół tuzina pytań
z Preió re a aie że ara , i to, o ile pytania zadawano
jej po kolei, a nie na wyrywki. Miała też nauczycieli wszystkich światowych języków,
nie sądzę jednak, żeby z któregokolwiek umiała więcej niż kilka azesów. A już co się
tyczy jej rysunków i robótek, wystawiano wprawdzie bardzo piękne okazy podpisywane jej
imieniem, ale czy były one przez nią robione? — to właśnie pytanie. Chcę wam wyjaśnić
całą prawdę pod tym względem, ale, aby to zrobić, muszę sięgnąć pamięcią w odległą
przeszłość i opowiedzieć wam o Czarnej Wróżce.
ea a ż ei — dawniej w rodzinach królewskich i arystokratycznych istniał obyczaj
małżeństw między kuzynami.
   Pierścień i róża
Zgłoś jeśli naruszono regulamin