1. Estetyzacje
W treściach modułu pobieżnie przedstawione macie Państwo pojęcia estetyzacji: powierzchniowej i głębokiej. Przeczytajcie Państwo te omówienia* i porozmawiajmy o tym, czy estetyzacja ma jakieś pozaestetyczne konotacje i konsekwencje, np. moralne?Czy estetyzacja nie jest groźna przypadkiem? Zagraża naszej kulturze czy też może ją wspiera (bo upowszechnia wartości)?* zwróćcie Państwo szczególną uwagę na to, jak należałoby rozumieć terminy "estetyka" / "estetyczny" w odniesieniu do dyskutowanych terminów "estetyzacja powierzchniowa" i "estetyzacja głęboka". Traktuje o tym nieco Zaorski we wprowadzeniu do modułowych materiałów. Jedna uwaga tylko: greckie aisthesis oznacza nie tyle "zdolność odczuwania", jak pisze autor, co raczej "wrażenie, doznanie zmysłowe" (takie jak np 'to, jest szorstkie', 'to jest błyszczące').
Estetyzacja jest rzeczą dobrą tak długo, dopóki „upiększone” rzeczy nadal pozostają tym samym czym były. Sami tworzymy świat i swoje otoczenie. Napewno lepiej żyje nam się, kiedy wszystko dookoła nas jest ładne, kolorowe itd. Estetyzacja w dzisiejszych czasach ruszyła pełną parą. Brzydkie szare budynki przeistaczają się w miłe dla oka budowle, produkty spożywcze zapraszają swoimi wymyślnymi opakowaniami. Również samych siebie chcemy upiększać i w tym celu powstają całe gamy kosmetyków oraz różnorodne ubrania. Jednak czy każdy „ładny”, dobrze zbudowany, zadbany i modnie ubrany człowiek jest dobry? A może jest kłamcą i złodziejem, ale dzięki aparycji jest traktowany jak ktoś lepszy. Między innymi w takich właśnie sytuacjach estetyzacja staje się groźna. Zbyt wielką wagę przywiązujemy do powierzchowności i nie dostrzegamy prawdy. W końcu „nie wszystko złoto co się świeci”.
2. Każdy artyst.ą
Niemiecki artysta (nieistotne akurat, który konkretnie) wypowiedział swego czasu słowa: "Jeder Mensch ein Kuenstler", co się przekłada na polski: "każdy artystą". W nawiązaniu do tego poglądu porozmawiajmy o tym, czy w świecie sztuki i - ogólniej - kultury powinna panować "równość"? Rzeczywiście każdy artystą? Każdy odbiorcą sztuki?Jeśli tak jest, to dlaczego (uzasadnienie proszę)? Jeśli nie, to jakie kryterium należałoby podać? Idzie o kryterium odróżniania artysty od nieartysty, kryterium odróżniania rzetelnego odbiorcy od odbiorcy kiepskiego.
Myślę, że nie każdą osobę która coś tworzy można nazwać artystą. Zastanówmy się nad definicją. Artysta to osoba uprawiająca jakąś dziedzinę sztuki lub osoba odznaczająca się mistrzostwem w jakiejś dziedzinie. Pomimo tego, że w dzisiejszych czasach różnorodność dziedzin sztuki jest tak rozległa, nie każdy z nas potrafi stworzyć coś, co w sztuce nazwane zostanie dziełem. Weźmy na przykład dziecko, które robi laurkę na dzień matki. Dla niej jego praca z całą pewnością będzie dziełem sztuki, ale czy to oznacza, że to dziecko to artysta? Według mnie nie, ponieważ jego praca nie może zostać przypisana to żadnej z dziedzin sztuki.
3. Z punktu widzenia odbiorcy sztuki
Doświadczenie uczy, że rozmowa na tematy sztuki w kategoriach wyłącznie ogólnych, abstrakcyjnych w pewnym momencie traci sens, bo sprowadza się do przerzucania wyświechtanymi frazesami, gotowymi formułkami (w rodzaju "o gustach się nie dyskutuje").Stąd moje pytanie-zadanie następujące:Zapewne każdy z Państwa ma takie dzieło sztuki, do którego z upodobaniem powraca w swym doświadczeniu estetycznym.Bardzo proszę zatem, abyście dokonali Państwo pewnego wysiłku i na potrzeby forum przybliżyli pozostałym forowiczom to doświadczenie. Napiszcie, dlaczego akurat to dzieło, a nie inne? Co takiego w nim jest, że każe Wam doń wracać? I - last but not least - co takiego wyróżnia to (estetyczne) doświadczenie spośród tysiąca innych, z jakimi macie do czynienia na co dzień (np zmywania i jazdy samochodem)?Zastrzeżenie istotne nr1:bardzo proszę, aby nie były to jednak wytwory popkultury, bo dyskusja zejdzie nam wtedy na tematy z punktu widzenia celu tego wątku poboczne, w rodzaju "czy to zasługuje na miano dzieła sztuki"?Zastrzeżenie nr 2:Wszelkie nawiązania do słynnego "De gustibus non est disputandum" odrzucamy jako aroganckie ;). Gdyby rzeczywiście było tak, że o gustach i smaku estetycznym nie wolno dyskutować, to dalej tkwilibyśmy z maczugami w jaskiniach. Cała kultura europejska (i nie tylko) oparta jest na dyskutowaniu spraw kultury i sztuki: literatury, plastyki, architektury, muzyki..., zatem postponowanie tej wielowiekowej dyskusji odrzucamy na naszym forum.Zastrzeżenie nr3:Jeśli kto takiego ulubionego dzieła nie ma, to może napisać coś o dziele znienawidzonym ;)Ot, po prostu, mamy piękną (nomen omen) okazję, by o swych estetycznych upodobaniach porozmawiać.
Podobnie jak Ani, i moje estetyczne upodobania mają związek z architekturą. Jednak mnie interesuje bardziej ta starożytna niż współczesna. To zadziwiające co wieki temu potrafili stworzyć ludzie mając do wykorzystania tylko prymitywne narzędzia. Szczególnie interesuje mnie architektura starożytnego Egiptu. Oczywiście kraj ten jest kojarzony przede wszystkim z piramidami. Miałam to szczęście i widziałam je na żywo już dwukrotnie. Uwierzcie, wrażenie niesamowite. Z kolei w graniczącej z Egiptem Jordanii znajduje się niesamowite wykute w skale miasto stworzone przez Nabatejczyków, Petra. Miasto to, przez wieki było pilnie strzeżone przez mieszkających tam Beduinów i zostało na nowo odkryte dopiero w 1812 roku. Właściwie dziś to już niestety jego ruiny. Powstawało między III wiekiem przed naszą erą do I wieku naszej ery. Droga prowadzi przez wąski, wysoki na 200 metrów wawóz o długości 1,2 kilometra.Załączam zdjęcie, być może niektórzy z was będą kojarzyć budowle z finałowej sceny do filmu "Indiana Jones - Ostatnia Krucjata".
Podsumowanie
Z drobnym poślizgiem, ale a nuż ktoś jeszcze zajrzy.W ostatnim tygodniu rozmowa dotyczyła jednej z podstawowych dyscyplin filozoficznych - estetyki. Tematyka w równym stopniu dotyczyła Państwa przekonań, co wiedzy. Wszystkie trzy wątki postaram się podsumować zbiorczo, lecz w pewien uporządkowany sposób (przy czym nie będę podsumowywał i oceniał Państwa przekonań wyrażonych w trzecim wątku, bo byłoby to niestosowne, a odniosę się do zaprezentowanej wiedzy).Trochę to tak wygląda, jakby czas zatrzymał się jakieś sto, sto pięćdziesiąt lat temu. I nie idzie mi o konserwatyzm czy tradycjonalizm opinii, lecz o uzasadnianie właśnie.Sprawę należy przedstawić sięgając do znaczeń i historii (w tym także tej najnowszej) oraz relacji łączących takie terminy, jak 'estetyka', 'sztuka' i 'piękno'. Historia estetyki (nie nazwy, lecz pojęcia) liczy sobie z górą dwa milenia. Gdy starożytni o aisthesis dyskutowali, to refleksja dotyczyła spraw związanych nie z estetyką (w popularnym, dzisiejszym znaczeniu), lecz z teorią poznania (epistemologią). Spór dotyczył po prostu kwestii, jaką rolę w poznaniu odgrywają wrażenia zmysłowe? Arystoteles, który zbudował fundamenty klasycznej europejskiej teorii naukowej twierdził, iż wrażenia te są podstawowym budulcem wszelkiej wiedzy pewnej. Poznając zaczynamy od prostych wrażeń zmysłowych (aisthesis - poziom estetyczny, czyli zmysłowy), następnie wrażenia te uogólniamy (drogą indukcji), a w trzecim kroku wyprowadzamy twierdzenia drogą dedukcji. Tak zbudowana wiedza może sobie rościć pretensje do naukowości - twierdził Arystoteles oraz przednowocześni empiryści.Jak widać zatem, estetyka (głęboko aż po nowożytność) traktowana była jako teoria poznania zmysłowego i nie miała wiele wspólnego ze sztuką. Piękno nie stanowiło szczególnie ważnego przedmiotu zainteresowania dla refleksji estetycznej. W XVIII wieku filozofowie uważniej zaczęli przyglądać się fenomenowi piękna. W połowie stulecia powstało kilka akademickich podręczników, które w tytule odwoływały się do "estetyki". Dalej to były podręczniki epistemologii, jednak piękno stanowiło w nich już bardzo istotne zagadnienie (istotne do tego stopnia, że estetykę zaczęto definiować jako refleksję pięknu poświęconą). Zwróćcie Państwo uwagę, że specyficzne złączenie estetyki i piękna to historia - z drobnym przechodem - dopiero dwusetletnia. To jednak historii nie koniec, bowiem w wyniku niesłychanych i rewolucyjnych przemian artystycznych w XX wieku, estetycy ponownie zmuszeni zostali do głębokiej refleksji i przewartościowania ugruntowanych postaw. W efekcie już w połowie zeszłego stulecia estetycy stracili monopol na refleksję na temat piękna i sztuki, więcej nawet - świadomie przyznali, że piękno i sztuka nie muszą być głównym przedmiotem zainteresowania estetyki.Jeśli o sztuce mowa - w materiałach bardzo skrzętnie (choć siłą rzeczy skrótowo) omówione zostały przemiany, jakim pojęcie to w historii ulegało: od starożytnej techne, czyli świadomej umiejętności tworzenia wedle ustalonych reguł, przez nowożytne beaux arts aż po trudno definiowalne praktyki artystyczne XX wieku. O jednej sprawie jednak chciałbym wspomnieć, a nawet o dwóch.Otóż rzut oka na historię teorii sztuki uzmysławia, że łączenie sztuki z pięknem to tak naprawdę nikły w dziejach sztuki epizod. Zdecydowanie dłużej artystom chodziło o to, by tworzyć dobrze i prawdziwie, niż o to, by było pięknie. Hermann Broch w połowie XX stulecia wręcz pisał o tym, że komu idzie w sztuce o to, by robić pięknie, ten z olbrzymim prawdopodobieństwem będzie twórcą kiczu. Myślenie zatem o sztuce i robocie artystycznej w kategoriach piękna to sprawa bardzo młoda i upowszechniona w naszych głowach przede wszystkim za sprawą bardzo kiepskiej edukacji polskiej oraz zakorzenionemu w niej romantycznemu mitowi artysty natchnionego i przeklętego.Reasumując zatem przy pomocy kół Eulera (kurs logiki sobie odświeżymy ;)):Nie każdy przedmiot piękny jest przedmiotem artystycznym (np piękny krajobraz). Nie każdy przedmiot estetyczny jest przedmiotem pięknym (o czym poucza zagadnienie estetyzacji). Oraz nie każdy przedmiot artystyczny jest estetyczny.Relacje łączące sztukę, estetykę i piękno są mocno skomplikowane i utożsamianie tych dziedzin nie znajduje żadnego uzasadnienia. Piękno i sztuka dawno już przestały być głównym przedmiotem refleksji estetycznej, sztuka zaś dawno już zerwała z pięknem.Przytaczany często przykład Marcela Duchampa i jego "Fontanny" oraz "Suszarki do butelek" jest w tym względzie bardzo wymowny. Otóż Duchamp wysyłając na wystawę sztuki słynny pisuar wcale nie miał ambicji stać się artystą. Przeciwnie. Jego celem była kpina ze świata artystycznego salonu, który na przełomie stuleci zdecydowanie się pogubił. Duchamp pisał wprost - przytaczam z pamięci: cisnąłem wam w twarz przedmiot gotowy, a wy dalej nazywacie to sztuką. To nie Duchamp chciał za wszelką cenę zostać artystą (bo on już nim był w "klasycznym" sensie malując obrazy) - to ludzie sztuki nie potrafili poradzić sobie z rzuconą im w twarz rękawicą, a jedyną odpowiedzią, jaką znaleźli było włączenie przedmiotu nieartystycznego w obszar sztuki. Akceptacja "Fontanny" tak naprawdę otworzyła bramy sztuce nowoczesnej i z jednej strony obudziła różnych hochsztaplerów, ale z drugiej otworzyła głowy wielu wybitnym artystom i odbiorcom, i uzasadniła odwrót od sztuki oraz estetyki klasycznej. Dzisiaj, na początku XXI wieku, mówienie o sztukach pięknych jest częściowym anachronizmem: sztuka zaangażowana, sztuka krytyczna, metasztuka, parasztuka, happening czy performance stanowią kanon sztuki nowoczesnej, a z pięknem nie mają u swych korzeni nic wspólnego.Ogólna konkluzja - w imię ubóstwianego dzisiaj, mitologizowanego wręcz relatywizmu budujemy często wypowiedzi bałamutne. To nie jest tak, że dziedzina sztuki jest taka ulotna, efemeryczna i w związku z tym nikt nikomu nic sugerować w niej nie może. Sztuka to fantastyczny objaw ludzkiego twórczego ducha, ale objaw, który ma szansę znaleźć materialną realizację tylko wówczas, gdy powstaje z talentu, ciężkiej pracy i głębokiej wiedzy. Wiele doskonałych dzieł epok minionych (np arcydzieła Leonarda) powstawało latami (nie tygodniami, czy miesiącami, lecz latami) - zatem przekonanie, że tworzone były jedynie pasją i talentem nie ma siły się utrzymać. W imię więc wyznawanego relatywizmu winniśmy brać na swe odbiorcze barki obowiązek rozeznania w okolicznościach (zmiennych), jakie towarzyszyły powstaniu konkretnego dzieła.Wieloznaczność i różnorodność współczesnej kultury zmuszać nas powinny do większego wysiłku intelektualnego, a odwołania do relatywizmu winny stać się zawołaniem do lepszego uzasadniania swych estetycznych przekonań :)Tyle podsumowania ostatniego forum. Za dyskusje na wszystkich sześciu forach bardzo dziękuję :)
sylwia22886