1 Aaron Allston Linie wroga I – Powrót rebelii 2 LINIE WROGA I POWRÓT REBELII AARON ALLSTON Przekład ALEKSANDRA JAGIEŁOWICZ 3 Aaron Allston Linie wroga I – Powrót rebelii 4 Tytuł oryginału ENEMY LINES I. REBEL DREAM Redaktor serii ZBIGNIEW FONIAK Redakcja stylistyczna MAGDALENA STACHOWICZ Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI Korekta BARBARA CYWIŃSKA RENATA KUK Ilustracja na okładce DAVE SEELEY Skład WYDAWNICTWO AMBER Copyright © 2002 by Lucasfilm, Ltd. & TM. All rights reserved. For the Polish edition Copyright © 2002 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Moim Przyjaciołom ISBN 83-241-0156-X Aaron Allston ROZDZIAŁ 1 System Pyria, okupacja Borleias, dzień pierwszy - Bóg nie może umrzeć - oświadczył Charat Kraal. - Dlatego też nie może obawiać sięśmierci. Kto zatem jest dzielniejszy, człowiek czy bóg? Charat Kraal był yuuzhańskim pilotem - humanoidalnym, nieco powyżej dwóch metrów wzrostu. Jego skóra w miejscach, gdzie nie pokrywały jej geometryczne tatuaże, była blada i poznaczona bielszymi, lekko połyskującymi kreskami dawnych blizn. Przed wielu laty jakaś katastrofa wyżarła mu środek twarzy, łącznie z maleńkim nosem, charakterystycznym dla Yuuzhan Vongów, pozostawiając jedynie pokryte brązową skorupą pasma ścięgien i dwa poziome otwory zatok. Czoło opadało ku łukom brwiowym mniej stromo niż u innych przedstawicieli gatunku, przez co przypominało czoło człowieka. Dwaj wojownicy próbowali z tego zadrwić, lecz zginęli za swój żart. Ukrywał ten szczegół tak starannie, jak to było możliwe, wyrywając resztki włosów znad czoła i ozdabiając je tatuażami, które odciągały spojrzenie w bok i ku górze, z dala od wstydliwego zniekształcenia. Pewnego dnia zasłuży na implant, który jeszcze lepiej ukryje ten defekt i tym samym zakończy jego cierpienia. Miał na sobie okrywacz ooglith, przezroczysty kombinezon yuuzhańskich pilotów, a pod nim prostą przepaskę biodrową. Obie części garderoby były żywymi stworzeniami, wymyślonymi i hodowanymi po to, aby spełniały jedynie tę funkcję, której od nich wymagano - wspomagały Yuuzhan Vongów w ich drodze ku chwale. Siedział w kabinie skoczka koralowego, nieregularnego w kształcie, podobnego do skały statku bojowego swojego ludu, lecz na razie nie włożył jeszcze kaptura świadomości. Podobna do maski istota utrzymująca kontakt umysłowy pomiędzy nim a statkiem, pozwalająca mu odczuwać doznania skoczka własnymi zmysłami i pilotować go zręcznością myśli raczej, niż siłą mięśni i szybkością reakcji, spoczywała z boku, zbędna, póki koralowy skoczek przemierzał przestrzeń w rutynowym locie patrolowym. Pilot i jego partner, Penzak Kraal, znajdowali się na odległej orbicie ponad światem Borleias. Planetę niedawno dopiero wydarto z rąk niewiernych tubylców tej galaktyki, aby stała się teatrem przygotowań do ataku Yuuzhan Vongów na Coruscant. Borleias był zielonym, przyjemnym światem, nie przeładowanym martwymi, suchymi Linie wroga I – Powrót rebelii domostwami niewiernych, nieskażonym nienaturalnymi urządzeniami technicznymi jedynie baza wojskowa, obecnie zrównana z ziemią obrażała Yuuzhan Vongów świadectwem okupacji przez niewiernych. Głos Penzaka Kraala rozlegał się z małego villipa w kształcie głowy, zamontowanego w ścianie kabiny tuż pod sklepieniem. Większość skoczków koralowych nie była wyposażona w villipy, działając jedynie w oparciu o telepatyczne sygnały koordynatorów wojennych, yammosków. Długodystansowy statek patrolowy wymagał jednak bardziej bezpośredniej formy porozumiewania się. - Nie bądź idiotą. Jeśli bóg jest bogiem odwagi, to znaczy, że z definicji musi być dzielniejszy od każdego Yuuzhanina, od każdej żywej istoty. - Sam nie wiem. Powiedzmy, że mógłbyś stać się nieśmiertelny jak bogowie i nigdy nie umrzeć, ale pozostać jednym z Yuuzhan Vongów. Mógłbyś wtedy być równie dzielny jak Yuuzhanie? Mógłbyś zabijać przez całą wieczność, nigdy jednak nie ryzykując śmiercią nie patrząc jej w twarz, nie wybierając miejsca i czasu własnego zgonu? Co jest lepsze, być dzielnym przez całe życie, czy zabijać przez wieczność? - A kogo to obchodzi? Wybór nie należy do nas. Gdybym jednak miał wybierać, sądzę, że wybrałbym nieśmiertelność. Żyć dość długo, by znów się nauczyć, jak zostać odważnym niczym Yuuzhanin. Zabijać dość długo, aby nauczyć się zabijać gwiazdy. Charat Kraal spoważniał. -Słyszałem... - Co? -Że niewierni to umieli. Nauczyli się zabijać gwiazdy. Usłyszał syk irytacji Penzaka Kraala, a villip ukazał mu niesymetryczne rysy twarzy partnera, zniekształcone jeszcze bardziej przez usta wydęte w grymasie pogardy. - No i co z tego? Zabili ją w niewłaściwy sposób, wypaczonymi umysłami i bluźnierczymi urządzeniami. I, jak idioci, postradali tę tajemnicę. Inaczej niszczyliby światostatki jeden po drugim. -Słyszałem także... - Charat Kraal zniżył głos; właściwie bez sensu, bo tylko Penzak Kraal mógł go usłyszeć - .. .że bogowie mogą się do nich uśmiechnąć. Do niewiernych. - Idiotyczne. - Możesz przeniknąć umysły bogów? - Nie mogę poznać ich umysłów, ale mogę wezwać statek bojowy wroga, aby niszczył na moją własną chwałę. Daleko, wiele kilometrów od Borleias i skoczka w przestrzeni pojawił się statek bojowy nieprzyjaciela kierując dziób w ich stronę. Statek gnał pełną mocą rósł w oczach, zbliżając się ku nim i ku Borleias. - Penzak, ty durniu! - Moje słowa go nie sprowadziły, idioto. - Oblicze villipa zaćmiło się i poruszyło, odzwierciedlając zmianę wyrazu twarzy Penzaka, który włożył kaptur świadomości. Charat uczynił to samo. Wnętrze kabiny stało się nagle przejrzyste, dając mu obraz otoczenia we wszystkich kierunkach poprzez zmysły skoczka koralowego; zobaczył pędzący statek nieprzyjaciela z dokładnością zapierającą dech w piersi. Aaron Allston Tylko teraz to już nie był statek, lecz statki. Liczba odrażających przedmiotów z metalu rosła, wysypując się z nadprzestrzeni, a wszystkie kierowały się na Borleias. Na Charata i Penzaka. Chwilę później Charat poczuł brzęczenie kaptura, wymowny znak, że Penzak przekazywał ostrzeżenie do dowództwa domeny Kraal na Borleias. Pierwszy ze statków Nowej Republiki -ostry klin bieli - przepłynął nad dwoma skoczkami, zasłaniając słońce i okrywając ich mrokiem. Nie mógł się równać z yuuzhańskim światostatkiem, lecz był imponujący i tak bliski, że Charatowi wydawało się, iż gdyby wyciągnął dłoń, mógłby przesunąć palcem po kadłubie. Penzak Kraal zanurkował swoim skoczkiem i skręcił, ruszając kursem większego statku. Charat poszedł w jego ślady. Ponad głową widział rozbłyski silników manewrowych pod brzuchem giganta zwiastujące start znienawidzonych myśliwców niewiernych. - Jak można ich zranić najbardziej? - zapytał Charat. -Leć za mną- poradził Penzak. - Dopóki startują. Nie wdawaj się w żadną walkę z myśliwcami, zwabiaj je, aby poleciały za nami. Wpadniemy do ich doków startowych i zniszczymy wszystko, co się w nich znajduje, a potem wypatroszymy statek od środka. - Wywinął pętlę i wzniósł się pod ostrym kątem ku lukom statku. Charat pognał za nim. „Mon Mothma", jeden z najnowszych krążowników floty Nowej Republiki, gwiezdny niszczyciel wyposażony w generatory studni grawitacyjnych, zdolne zakłócać krótkie skoki yuuzhańskich statków, zmierzał z punktu, w którym wyszedł z nadprzestrzeni, w kierunku Borleias. Nie było to planowe wyjście - zaplanowali kurs wprost na Borleias, ale studnia grawitacyjna planety ściągnęła ich do normalnej przestrzeni, gdy tylko znaleźli się dość blisko. A teraz niebiesko-zielony świat, który mieli wyrwać z rąk wroga, wisiał przed nimi. - Brak oznak obecności yuuzhańskich światostatków na orbicie - zameldował oficer obsługujący czujniki, Kalamarianin o ciemnoniebieskiej skórze. - Dwa skoczki koralowe robią zwrot do starcia. Generał Wedge Antilles, szczupły mężczyzna o pooranej troskami twarzy i wojskowym sposobie bycia, komendant oddziału floty, której statkiem flagowym była „Mon Mothma", skinął głową. - Artyleria, brać ich na cel i zlikwidować, gdyby próbowali ataku. Kontrola myśliwców, nie przerywać procedury startowej eskadr. - Tak jest. - Tak jest. Ekrany danych zapłonęły barwnymi punkcikami myśliwców Nowej Republiki - Xwingami, A-9, A-wingami, E-wingami i masą innych, wysypującymi się z doków i kierującymi wprost ku planecie. Wedge, zajmujący pozycję kapitana w głębi obszernego mostka, w ogóle nie patrzył na ekrany. Skupił się za to na obrazie Borleias, który wypełniał główny iluminator dziobowej ściany mostka. Mam nadzieję, że Yuuzhanie bardzo pokochali ten świat, myślał. Stracą go teraz. Niech się nauczą, jak to jest, kiedy traci się coś ukochanego. Linie wroga I – Powrót rebelii Luke Skywalker włączył silniki napędowe. X-wing z rykiem wyskoczył z głównego doku, tracąc wysokość w stosunku do „Mon Monthmy". Za jego plecami Eskadra Bliźniaczych Słońc, którą tymczasowo dowodził, przyjmowała formację bojową. -Bliźniacze Słońca poza dokiem - zameldował. -Bliźniacze Słońca, odebrałem. - To pewnie kontroler na mostku „Mon Mothmy". - Ostrzeżenie: dwa skoczki koralowe manewrują na kursie kolizyjnym. Luke rzucił okiem na tablicę czujników. Dwa czerwone punkciki istotnie kierowały się ku nim z dołu. - Eskadra za mną, dajmy im popalić. Odpowiedział mu chór okrzyków. W niektórych głosach wyczuwało się napięcie, ale żadnego niepokoju. Wszyscy piloci Luke'a byli weteranami, ocalałymi z Eskadry Mieczy, Gorszycieli i innych, zdziesiątkowanych podczas wczorajszego ataku Yuuzhan Vongów na Coruscant, po których zostały trójki osłaniających, pary oskrzydlających i pojedynczy piloci. Dwoje z ...
pokuj106